OSTATNIA AKTUALIZACJA: sobota 20 grudnia, 2008, GODZ. 18:19


Wyprawa jesienna w poszukiwaniu słońca „Bałkany 2008”

oraz

Zakończenie Sezonu Podróżników Motocyklowych Krempna 2008


Pomysł na tegoroczny wyjazdu, który miał przypaść jak zwykle na koniec lata i początek jesieni, narodził się poprzedniego roku, po zakończeniu wyprawy do Grecji, a pomysł jej odbycia zainspirowali jej uczestnicy. Miał to być wyjazd do Rumuni, konkretnie Marmaroszu i Transylwanii, następnie przejazd przez Serbię do Czarnogóry, dalej przez Chorwację, Słowenię, a powrót przez Węgierskie źródła termalne do Polski. Przygotowanie trwały przez ostatnie parę tygodni, jednak rokowania pogodowe w ostatnim tygodniu przed wyjazdem stały się tak mało pomyślne że coraz częściej zastanawialiśmy się nad zmianą rejonu Europy w który to szukając słońca udamy się w tą jesienną wyprawę.

Jak zwykle spotkanie uczestników nastąpiło w naszej „Chałupie na Górce”, a przybyli oni 19 września wieczorem w ilości trzy motocykle BMW, dwa GS-y 1150: Benek z Mirką z Bydgoszczy, Krzysiu z Kazimierzy Biskupiej k/Konina, Romek i Beata jako „plecaczek” z Łodzi na R 1150 R. My oczywiści czekamy spakowani do drogi , a nasz objuczony GS 1200 Adventure czeka w całej okazałości w korytarzu. Niestety nie przybył Grześ z Krakowa, dosłownie dzień przed wyjazdem złapał go jakiś postrzał, wziął porcję specyfików medycznych i jest nadzieja że dojedzie do nas gdzieś na trasie za trzy dni.

Rozpoczynamy od studiowania map pogodowych, przecież jeszcze tydzień temu było ponad 30ºC , a teraz zaledwie 8ºC i leje bez opamiętania. Najgorsze że taka pogoda prawie w całej Europie. Postanawiamy że spróbujemy odbyć podróż zaplanowaną trasą, jednak od końca i zaczniemy od zwiedzenia słoweńskich Alp Julijskich. Zimnego i ulewnego przejazdu przez Czechy i Austrię i tak nie ominiemy, cóż na jutrzejszy start niemiła wiadomość, bo przecież wszyscy przybyli tu dzisiaj w zimnie i deszczu. Jesteśmy jednak optymistami i myślimy że jadąc w kierunku południa po pewnym czasie poprawa musi nastąpić, jak się później okazało aż do powrotu po pierwszym dniu w ulewie, dalej jechaliśmy na sucho,a przebyliśmy podczas tej wyprawy prawie 6000km



dzień 1. - 20.09.08

Międzyrzecze Górne > Brno > Wiedeń > Schaffern, 60km przed Grazem - 460km w deszczu!


Ja przez „sklerozis” musiałem dodatkowo pokonać odległość 110 km w ulewie i potwornym zimnie - 6ºC, bo zapomniałem dokumentów od motocykla i stąd dodatkowy przejazd na trasie Frydek Mistek > Międzyrzecze Górne i z powrotem! Droga bez historii, przejazd niezbyt szybki bo całą drogę lało, potworne zimno połączone z wilgocią i wiatrem polarnym! Śpimy w wyjątkowo sympatycznym „gasthausie” ze smaczną i tanią kuchnią w kameralnej małej mieścinie alpejskiej Schaffern (nocleg 25 EUR od osoby ze śniadaniem).

Rokowania na jutro: ma być ponoć już bez deszczu lecz nadal bardzo zimno!


dzień 2. - 21.09.08

Schaffern > Klagenfurt > Granica ze Słowenią przed Villach > następnie tuż obok Planicy „Pajęczym Alpejskim Szlakiem” do Narodowego Parku Triglawskiego.


Dzisiaj zdecydowana poprawa pogody, wczorajsze rokowania się potwierdziły i już bez deszczu jednak w polarnym i zimnym powietrzu podążamy na południe ! Zimno rekompensują wspaniałe widoki. Za Klagenfurtem pojawia się słońce i nieco cieplej. Przed Villach skręcamy w kierunku Słowenii i na alpejskiej drodze przekraczamy granicę z tym państwem. W okolicy Planicy wjeżdżamy na wąską, szokującą stromiznami, pajęczą drogę nr 102 rozpoczynającą się Kranjskiej Górze i prowadzącą na przełęcz w Triglawskim P.N. Prawdopodobnie z powodu tych stromizn wszystkie agrafkowe zakręty są wykostkowane – dobrze że jest sucho. Alpy Julijskie maja swój niepowtarzalny urok. Po pokonaniu przełęczy na 1611m.n.p.m. i zjeździe do doliny rzeki Soći, 3km przed Trenta stajemy na nocleg w zajeździe motocyklowym „U Andrieja” ( 27 EUR od os. ze śniadaniem). Gosia dzisiaj niedysponowana, prawdopodobnie jakieś zatrucie pokarmowe i w związku z tym zatrzymujemy się na popas i nocleg nieco wcześniej, wykorzystujemy ten czas na zwiedzenie wspaniałego przełomy rzeki Soći, która w litej skale wyrzeźbiła głęboki na kilkanaście metrów, wijący się pomiędzy skałami wąwóz. Szmaragdowy odcień wody,a w niej bezkarnie baraszkują wielkie pstrągi – piękne widoki!Spacery kończymy o zmroku, a później biesiada regionalna w naszym zajeździe.


dzień 3. - 22.09.08

Triglawsi park Narodowy > Jezioro Bohinjske > Bled.> Koper > Pirin - Słoweńskie miasteczko - port nad Adriatykiem.


Najpierw ponownie wspaniałe widoki przy pięknej pogodzie w Alpach Julijskich na terenie Triglavskiego Parku Narodowego. Lancz z własnych zapasów na brzegu Bohinjskiego jeziora, ponoć najczystsze w Europie. Turyści wożeni są łodziami z napędem elektrycznym. Wokół surowe, skalne, strome zbocza Alp spadające do jeziora. Następnie w miejscowości Bled, w pięknym i największym kurorcie Słowenii podziwiamy toń wody następnego akwenu, jeziora Blejsk, gdzie na jego środku znajduje się mała wysepka z pięknym kościółkiem. Widoki naprawdę cieszą oko, szczególnie że mamy piękną słoneczną pogodę. Później to już szybki przejazd nad słoweński Adriatyk i lokujemy się w urokliwym starym porciku Pirin. Za bazę na dzisiejsza noc mamy skromny , lecz czyściutki hostel w samym sercu starego miasta (25 EUR od os. ze śniadaniem). Piran (wł. Pirano) - małe miasteczko na słoweńskim wybrzeżu, leżące na półwyspie o tej samej nazwie. Jest jednym z najbardziej atrakcyjnych turystycznie miejsc nad słoweńskim Adriatykiem. Miasteczko przypomina swoją architekturą włoską Wenecję. W przeszłości było wenecką twierdzą na wybrzeżu Istrii. Z tego okresu pochodzi większość zabudowy, a także imponujące, średniowieczne mury, oddzielające miasto od reszty lądu. Zwiedzamy nocą ciekawa zabudowę tej portowej osady! Wykorzystując wspaniała atmosferę panującą w tym miejscu spożywamy w nadbrzeżnej knajpce wspaniała kolacje . Miasteczko można obejść w pól godziny „z buta” więc tą czynność powtarzamy dwukrotnie.


dzień 4. - 23.09.08

Pirun > granica z Chorwacją > Rovini > Pula > nocleg w Barba Rike, 10km przed Opatiją


Generalnie tego dnia objeżdżamy prawie cały półwysep Istria wzdłuż jego adriatyckiego brzegu. Po przekroczeniu granicy z Chorwacją spotykamy polska grupę motocyklistów z klubu BMW Polska, razem w grupie ich sześć i nasze pięć co daje 11 motocykli BMW podążamy do Rovini. Zwiedzamy wspaniałe miasto, port z parotysięczną historią sięgająca czasów Rzymu i państwa weneckiego! Ilość zabytków przytłacza i nie do zgłębienia! Miejscowość z wieloma budowlami sakralnymi oraz pałacami z okresu Renesansu i Baroku. Znajduje się na półwyspie, który był pierwotnie wyspą, połączoną z lądem w 1763 roku. Pogoda wspaniała , cały dzień lazur choć temperatury nie należą do tych najwyższych w tym rejonie o tej porze roku, czuć ze sezon już przeszedł do historii co powoduje ze możemy spokojnie przemieszczać się po wąskich uliczkach tych wspaniałych miast! Następna była Pula, która zaoferowała nam świetnie zachowane koloseum! Największe miasto i port Istrii, najstarsze miasto na wybrzeżu Adriatyku i bardzo atrakcyjne pod względem turystycznym miejsce. Podobno słońce świeci tutaj aż przez 2.350 godzin w ciągu roku! Znajduje się tutaj liczący 2 tysiące lat amfiteatr z czasów rzymskich, jeden z niewielu tak dobrze zachowanych na całym świecie, będący niemalże kopią rzymskiego Koloseum. Obecnie w amfiteatrze organizowane są imprezy kulturalne oraz koncerty.

Śpimy w małej osadzie turystycznej Barba Rike nad brzegiem Adriatyku 10km od Opatiji w przyjemnym pensjonacie (Milena i Stipe Bradićić, Barba Rik 2, 1417 Mośćenićka Draga, Tel 00385 51 737592, e-mail: milena.bradicic@ri.htnet.hr Tu mamy okazje pobiesiadować w cieniu wielkiego kasztanowca – na stole pojawiły się wszystkie artykuły żywnościowe które udało się wyciągnąć z naszych motocyklowych kufrów, wzbogacone o tutejsze specjały!


dzień 5. - 24.09.08

Opatija > Rieka > Sv. Jura (awaria łożyska w przekładni głównej w BMW Benka) > Zadar > śpimy w pierwszej wiosce Bibinije za Zadarem


Niestety dzisiejszego dnia 3km przed miejscowością Sv.Jura miała miejsce awaria motocykla Benka! jeszcze przed wyruszeniem na ta wyprawę Benek zawitał w progi naszego wspólnego kolegi Jacka Warzyszyńskiego z którym to byliśmy ostatniej zimy razem w Ameryce Pd. Jacek przeglądał motocykl i okazało się że łożysko w przekładni głównej jest już nieco zużyte. Na wszelki wypadek wrzucił więc do Benkowego kufra zapasowe łożysko na drogę. Simering woził przezornie po instrukcji i doświadczeniu z naszej podróży wokół Świata. Mamy więc cały zestaw naprawczy do usunięcia awarii! Ostatnie 3km do centrum najbliższego miasteczka dojeżdżamy już z duszą na ramieniu, jednak za miejsce usuwania tej awarii mamy kameralny mały porcik Sv. Jura. Szybki demontaż następnie w miejscowej bazie transportowej z małymi problemami wymieniamy zużyte łożysko. Wielkie trudności z mamy z jego zdjęciem z trzpienia koła talerzowego - praktycznie bez specjalnych narzędzi jest to niemożliwe, sposobem, jakoś powolutku się udało tego dokonać! Później to już tylko błyskawiczny montaż i po 3godz ruszamy w dalsza drogę. Tego dnia dojeżdżamy jeszcze do miejscowości Bibione 5km za Zadarm, gdzie wynajmujemy pokoje w pensjonacie przy samej trasie (15eur od osoby). Biesiadka na tarasie i „ny ny”.


dzień 6. - 25.09.08

Zadar > Sibenik > Skradin > Narodowy Park Krk


Rano wracamy do Zadaru , aby zwiedzić to wspaniałe stare miasto. Jest to centrum gospodarcze oraz kulturalne północnej Dalmacji i jednocześnie piąte co do wielkości miasto kraju. Stolica administracyjna Zadarskiej županiji. Historia miasta sięga IV w. p.n.e. Na terenie dzisiejszego Zadaru istniała osada iliryjskiego plemienia Liburnów. 300 lat później miasto, nazywane wówczas Jadrea, znalazło się pod panowaniem rzymskim. Za czasów panowania Cezara i Augusta umocniono je, otaczając murami obronnymi z basztami i trzema bramami, wytyczono forum, wzniesiono świątynie i bazyliki, amfiteatr, a także akwedukt i cmentarz. Po zniszczeniu Salony zostało wybrane na centrum administracji bizantyjskiej w Dalmacji. Około przełomu VI i VII w. w mieście urodził się przyszły papież Jan IV . W VIII w. wokół Zadaru, pozostającego pod zwierzchnictwem Bizancjum, zaczęli się osiedlać przybyli z północy Słowianie. W średniowieczu miał on status wolnego miasta i dopiero w X w. uznał zwierzchność królów chorwackich. Później znajdował się pod panowaniem weneckim. Obecnie miasto nastawione mocno na turystykę, jednak jego zabudowa miesza się nieco stare z nowym, co niezbyt ciekawie się komponuje, brak tej kameralności jak w innych podobnych miejscowościach wybrzeża adriatyckiego. Następnie przejazd do Sibenika. Po raz pierwszy nazwa Šibenik pojawia się w 1066 w statucie króla chorwackiego Petara Krešimira IV. W przeciwieństwie do innych miast w Dalmacji założonych przez Ilirów, Greków czy Rzymian jest najstarszym miastem rodowym Chorwatów na wschodnim wybrzeżu Adriatyku. Otrzymał prawa miejskie w 1298, wtedy też w mieście erygowano diecezję. Miasto, podobnie jak pozostała część Dalmacji, opierało się Wenecji do 1412. Imperium Osmańskie zaczęło zagrażać miastu pod koniec XV wieku, jednak nigdy go nie zajęło. W XVI w. zbudowano Fortecę Św. Mikołaja, a w wieku XVII wzmocniono obronność miasta budując Fortecę św. Jana i Šubićevaca. Po upadku Republiki Weneckiej w 1797 miasto znalazło się pod kontrolą Monarchii Habsburgów. Włóczymy się po wąskich jego uliczkach - pogoda świetna! Następnie dojazd do Parku Narodowego Krka i w miejscowości Skradin, tam gdzie byliśmy przed czterema laty z Krzysiem i Alą wynajmujemy apartament za 90 EUR dla całej naszej grupy. Kolacja w tawernie - miła atmosfera mnóstwo żeglarzy, między innymi wielu z Polski!


dzień 7. - 26.09.08

Skradin >Trogir > Split > Omiś

Rano meldujemy się w porcie i małym stateczkiem płyniemy o Parku Narodowego Krk. Zwiedzanie zajęło nam około 3 godzin! Jeśli ktoś zna Plitvice to coś bardzo podobnego, tylko w mniejszej skali: wodospady, rozlewiska, bujna zieleń i możliwość podziwiania pięknej fauny i flory tego rejonu! Po powrocie wsiadamy na nasze rumaki i w dalszą drogę w kierunku Adriatyku. Odwiedzamy kameralną miejscowość portową Trogir. Starówka Trogiru wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO od 1997r. Założony w III wieku p.n.e. przez greckich kolonistów z wyspy Issa (dzisiejszy Vis) pod nazwą Tragurion (Kozia Wieś). Od tego czasu Trogir stał się znaczącym portem. W roku 304 cesarz Dioklecjan nakazał tutaj stracić biskupa Splitu Dujama za głoszenie wiary chrześcijańskiej. Od roku 1107 pod panowaniem węgierskim. W roku 1123 zniszczony przez Saracenów. Miasto odbudowano 70 lat później. Od 1420 pod panowaniem Weneckim. Podziwiamy wspaniałości tego miejsca włócząc się po wąskich uliczkach i zakamarkach. Następnie zajeżdżamy do starego Splitu, perły architektonicznej wybrzeża chorwackiego. Wspaniałe budowle pamiętające rzymskie czasy.


Historia Splitu

Split jest drugim co do wielkości (po Rijece) miastem i portem nad Adriatykiem (największym w Dalmacji), w środkowej części Wybrzeża. Położony na półwyspie wysuniętym w stronę zachodnią, między zatoką Kaśtelanski Zaliv od północy i Splitski Kanał od południa, od strony morza osłonięty wyspami Ćiovo, Śolta i Brać, zaś od strony lądu masywami górskimi Kozjak (780 m) i Mosor (1330 m). Na miejscu dzisiejszego Splitu powstała na początku naszej ery osada iliryjsko-grecka Aspalathos (nazwa od aromatycznego ziela obficie rosnącego w okolicy). Współżycie nie zawsze układało się pomyślnie, z czego skorzystali Rzymianie i w I w. p.n.e. założyli prowincję Illirycum, z centrum w pobliskiej Salonie.

Dzieje Salony i Splitu związały się z losami cesarza rzymskiego Dioklecjana (Caius Aurelius Yalerian Diocletianus). Urodzony ok. 243, syn wyzwoleńca, legionista rzymski, potem konsul i dowódca straży cesarskiej, 284 wyniesiony na tron cesarski przez armię; reorganizator państwa; wprowadził monarchię absolutną; otoczył się wschodnim ceremoniałem dworskim. Umiłował wybrzeże dalmatyńskie, toteż osadę Aspalathos wybrał na miejsce ostatnich lat życia. Nad samym brzegiem morza kazał zbudować wspaniały pałac (295-305), gdzie zamieszkał po abdykacji 305 i zmarł 316. Pałac Dioklecjana zbudowany na wzór kombinacji rzymskiej villa rustica i czworokątnego obozu wschodniego z wysokim murem i basztami. Pałac zbudowano z kamienia z wyspy Brać, słupy granitowe przywieziono z Bliskiego Wschodu, podobnie jak sfinksa egipskiego (XV w. p.n.e.) W ciągu IX i X w. napływała tu ludność słowiańska. Od XI w. miasto należało do królów węgiersko-chorwackich lub Bizancjum. Od 1420 pod władzą Wenecji. Po upadku Wenecji (l797) Split zajęła Austria i aż do 1918 pozostawał pod jej panowaniem. Nie będę opisywał wszystkiego co zwiedzaliśmy gdyż każdy kto tu przyjedzie zapewne zabierze ze sobą przewodnik, powiem jedynie że warto ponieść trudy dojazdu przez niezbyt ciekawe przedmieścia tego wielkiego przemysłowego miasta i problemy z zaparkowaniem, aby to wszystko obejrzeć. Późnym wieczorem docieramy do Omisia i 3km za tą miejscowością zostajemy na nocleg w nadmorskim pensjonacie . Czekamy na przyjazd i spotkanie z Grzesiem, oraz jego kolegą Robertem i Ewą jeżdżącymi na BMW 800 GS. Wybrali tym razem wersję dojazdu auto plus lawet z dwoma motocyklami! Jak już wcześniej pisałem niedyspozycja zdrowotna Grzesia i fatalna pogoda w północnej Europie zmusiła go do takiej decyzji, a że jego kolega również miał ochotę na tygodniową eskapadę motocyklową po tym terenie, stąd mamy ich tu razem. Przed północą szczęśliwie dojechali, symboliczny toast z tej okazji i „ny ny”!


dzień 8. - 27.09.08

Omiś > Mostar > Medżugorie >Dubrownik


Rano szybkie rozpakowanie motocykl z lawety i w drogę. Auto pozostaje na parkingu, Robert z Ewą ponownie przyjadą tu za tydzień i w ten sam sposób wrócą do Polski,. Grzesiu do końca wprawy z nami pomyka na swoim GS-ie 1200. Jedziemy z Omisia na południe podziwiając wspaniałe krajobrazy rozciągające się z drogi prowadzącej brzegiem adriatyckiego morza. W „zasięgu ręki” po zachodniej stronie mijamy wyspę Brać, Hvar i Peljeśac, a 20km za miejscowością Ploće skręcamy na wschód w kierunku granicy z Bośnią, aby dojechać do Mostaru. Nieformalna stolica Hercegowiny. Pięknie położone stare miasto, gdzie od wieków mieszkali obok siebie muzułmanie i chrześcijanie i dopiero jugosłowiańska wojna doprowadziła do tragedii i zniszczeń. Właśnie w tej wojnie stary kamienny most wybudowany w 1566 i łączący obie części miasta uległ zniszczeniu. Został zburzony przez Chorwatów w listopadzie 1993 roku. Obecnie odbudowany od podstaw i oddany do użytku w lipcu 2004 roku ponownie łączy miasto w jedną całość, jednak rany w sercach mieszkańców i widoczne jeszcze dzisiaj na ścianach budynków będą długo przypominać o tych trudnych chwilach. Zwiedzamy miasto i podziwiamy widoki na przełom rzeki Neretvy wijącej się w głębokim kanionie. Z Mostaru przez góry kierujemy się do Medżugorie. Tu po śmierci Tito miało miejsce cudowne objawienie. Dwadzieścia siedem lat temu sześcioro dzieci z Medżugorie miało otrzymać pierwsze objawienia od Matki Bożej. Od 24 czerwca 1981 roku w Medżugorie codziennie dochodzi do objawień maryjnych, które są czasami udziałem kilku osób na raz - uważają obrońcy nieoficjalnego sanktuarium. Ale choć od tego momentu do tej miejscowości na terenie obecnej Bośni Hercegowiny pielgrzymują setki tysięcy katolików z całego świata - to Stolica Apostolska nadal nie uznała objawień za autentyczne, a wielu teologów katolickich ma co do ich pochodzenia poważne wątpliwości. My odwiedziliśmy to miejsce składając swoją modlitwę i zapalając symboliczną świecę, a autentyczność objawień pozostawiamy teologom. Ponownie powracamy do Chorwacji i kontynuujemy dalsza jazdę na południe w kierunku Dubrownika. Wieczorem dojeżdżamy na nocleg 6km za miasto do Srebreno - byliśmy tam przed czterema laty z Krzysiem i Alą, a u zaprzyjaźnionej rodziny prowadzącej tu pensjonat wynajmujemy pokoje na następne dwa dni. (30 EUR za pok.2os. - warty polecenia, czysto i schludnie. Barović Made i Ivo , Srebreno15, tel 385 20 486-345, e-mail: perobarovic@yahoo.com) W pobliżu piękna plaża , a do Dubrownika jeździ często podmiejski autobus.


dzień 9.- 28.09.08

Zwiedzamy Dubrownik


Do południa plażowanie – po południu aż do późnego wieczora, zwiedzamy i podziwiamy to wspaniałe miasto wpisane na listę UNESCO. Dubrownik jest głównym ośrodkiem turystycznym Dalmacji i przemysł turystyczny jest podstawą gospodarczą tego regionu, chociaż niedawna wojna tocząca się na Bałkanach, spowodowała na pewien czas kryzys w tej dziedzinie. Ponownie nie będę opisywał zabytków jedynie wspomnę że jest to perełka basenu morza adriatyckiego, port otoczony potężnymi murami. W pełni sezonu trudno się tu poruszać, tak wielu turystów odwiedza to miejsce, o tym czasie kiedy my tu jesteśmy mamy nieco luzu i dla uzupełnienia całości jest wspaniała pogoda 23ºC i lazur nieba – coś wspaniałego jeśli chodzi o komfort podczas zwiedzania!


dzień 10.- 29.09.08

Dubrownik > Zatoka Kotorska > Kotor > Mauzoleum Czarnogórskiego władcy – Stari Bar – Budva


Rano ruszamy dalej na południe wzdłuż adriatyckiego brzegu. Przekraczamy granicę z Czarnogórą i przez Herceg-Novi docieramy do północnego przyczółka Zatoki Kotorskiej. Teraz trasa aż do Kotoru biegnie jej brzegiem, dostarczając wspaniałych widoków. Zatrzymujemy się w Kotorze, aby zwiedzić następne miasto, port z obronnymi murami. Położone malowniczo nad Zatoką Kotorską (Boka Kotorska) na wybrzeżu Adriatyku, u podnóża masywu Lovćen, otoczony z trzech stron górami. Jest to region wyjątkowego przyrodniczego piękna, gdzie strome zbocza gór opadają ku morzu. Zatoka posiada cechy norweskich fiordów i jest niekiedy określana jako najdalej położony na południe fiord Europy. Pierwsze wzmianki o Kotorze pochodzą z IX wieku. Od czasów bizantyjskiego cesarza Justyniana I Kotor był aż do XII wieku ważną twierdzą pod władaniem Bizancjum. W latach 1186-1371 wolne miasto w średniowiecznej Serbii. Przez krótki czas (1395-1420) samodzielna republika, następnie dostał się we władanie Wenecji (Republika Św. Marka) następnie Austrii. Od roku 1918 w ramach Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców, które w 1929 roku zostało przekształcone w Jugosławię. Po zwiedzeniu tylu miast w basenie morza adriatyckiego, już trudno doceniać piękno jakie emanuje z tych miejsc, zaczyna się wszystko powtarzać i być bardzo podobne. Następuje jakiś przesyt i chyba podczas jednej wyprawy nie należy zwiedzać za wiele podobnych w charakterze do siebie miejsc, bo i tak nie jesteśmy zapisać w swojej pamięci wszystkiego co zwiedziliśmy. Tu z pewnością zapamiętamy mury miejskie, które wcinają się w strome zbocza górskie monumentalnie dominując nad portową osadą. Następnie ruszamy w kierunku Parku Narodowego Lovćen mozolnie pnąc się w górę stromą wąską dróżką. Widoki boskie, gdyby nie ta inna roślinność, to rzeczywiście myślałbym że jestem gdzieś nad norweskim fiordem. Najwyższym szczytem tego obszaru jest niedostępny dla turystów Štirovnik (1749 m n.p.m.), położony na terenie wojskowym. Za to można, a nawet trzeba wjechać na drugi co do wielkości szczyt, Jezerski Vrh (1660 m n.p.m.), gdzie znajduje się mauzoleum Njegoša. Stoi na miejscu małej cerkwi zbudowanej w 1845 r. na życzenie samego Njegoša, który pragnął, by po śmierci w niej go pochowano. W sierpniu 1916 r. okupujące Czarnogórę wojska austro-węgierskie zniszczyły kaplicę z myślą o postawieniu w tym miejscu pomnika wysławiającego monarchię, który na szczęście nigdy się tu nie znalazł. Po wojnie, w 1925 r., król Aleksander Karadjordjević kazał kaplicę odbudować. Po raz kolejny znikła ona z Jezerskiego Vrhu w latach 70., kiedy przetransportowano ją w dół, do pobliskich Ivanovich Korit. Obecne mauzoleum zbudowano w 1974 r. Nie tylko forma architektoniczna, ale cała idea mauzoleum do dziś wzbudza kontrowersje. Wiele osób uważa, że jest ono produktem komunistów, brakiem szacunku dla życzenia Njegoša i że cerkiew należy z powrotem przenieść na szczyt. Dalej nasza trasa prowadzi do miejscowości Cetynie, dawnej stolicy Czarnogóry. Niezbyt wiele obecnie oferuje to miejsce turystom, więc po obiedzie ruszamy w kierunku Budvy, gdzie kwaterujemy się w pensjonacie położonym 2km od starego miasta (12,6eur od os.) Wieczorem spacer do starej Budvy i zwiedzenie tego starego portu za murami – malutki, kameralny. Dzisiaj urodziny Roberta więc wznosimy stosowne toasty! Wydało się, bo przekraczał granicę z Czarnogórą jako pierwszy i kontrolujący żołnierz poinformował nas o tym fakcie!


dzień 11.- 30.09.08

Budva > Sveti Stefan > Monastyr > Skadersko Jezioro > Stari Bar > Podgorica > Kolaśin


Rano okazało się że w naszych pokojach było „tak czysto” iż za umywalką w pokoju który zajmowali Krzysiu z Romkiem rosły dorodne grzybki przypominające pieczarki. Szybko na motorki i uciekamy z tego miejsca jadąc nadal na południe. Kilkanaście kilometrów za Budwą znajduje się urokliwe miasteczko na wyspie - Svieti Stefan. Jest to kulminacyjny punkt czarnogórskiej pazerności, aby wejść na wyspę potrzeba zapłacić 6€ za osobę, gdyż jest teren prywatny, należący do kompleksu hotelowego. Zadowolić się musieliśmy zdjęciami z oddali pijąc kawkę na żwirowej, kolorowej plaży. Sama wyspa to dawna rezydencja rodu Pastrovic, której początki sięgają XV w. zamieszkiwana przez potomków do lat 50-tych XX wieku. W 1960 r. urządzono tu ekskluzywny hotel, a domki przekształcono w apartamenty. Warto wspomnieć, że wypoczywali tu m.in. Sophia Loren, Kirk Douglas i Sylvester Stallone. Następnie kierujemy się nad jezioro Skadersko, aby objechać go czarnogórskim brzegiem. To już granica z Albanią, a trasa widokami bardzo podobna jak ta z przed roku, kiedy przemierzaliśmy ten kraj. Następnie zjazd do Stari Bar aby zwiedzić to stare miasto położone u podnóża gór. Tu można obejrzeć resztki dawnej twierdzy obronnej z której rozpościera się piękny widok na Bar portowy i morze. Zwiedzając to miejsce czujemy się tak, jakby wsiąść do wehikułu czasu i przenieśli się do miasta z X wieku! A podobno nawet już w VI wieku Rzymianie mieli tu założyć gród nazwany Antibarum, ponieważ leżał naprzeciwko miasta Bari we Włoszech (stąd pochodziła polska królowa Bona). Z czasem ludność romańską wyparli Słowianie, którzy przyszli z Półwyspu Bałkańskiego. W ciągu swojej długiej historii Bar przechodził z rąk do rąk. Został zniszczony w 1878 r. w czasie wojny rosyjsko-tureckiej, a w 1979 r. nawiedziło go trzęsienie ziemi. Od tamtych czasów pozostaje w częściowej ruinie i trwa jego restauracja. W tej chwili Stary Bar jest jednym wielkim muzeum średniowiecznego grodu, a ze wzgórza na którym stoi stare miasto Bar, rozciąga się wspaniały widok i pewnie dlatego Rzymianie wybrali właśnie to miejsce na budowę swego miasta. Później to już typowa dojazdówka przez Podgoricę do Mojkovaciu, gdyż tam chcemy zrobić bazę noclegową na następne dwie noce i zwiedzić tamtejszy region. Już o zmroku znajdujemy odpowiedni motel w miejscowości Kolaśin 20-km przed Mojkovacem (25EUR od osoby)

dzień 12.- 1.10.08

Kolaśin > Mojkovac > Kanion Tara > Most na rzece Tara > Żabiak > Park Narodowy Durmitoru > Podgoric > Kolaśin


Niestety mamy z Gosią pecha i śpimy w łóżku po palaczu, przypuszczalnie urzędowali w nim wcześniej pracownicy budujący ten motel – śpimy jakby w popielniczce, smród nie do opisania, nie dawał zasnąć i spędzał sen z powiek! Pogoda dopisuje, nieco zimno, bo 15°C. Wyjechaliśmy o 9.00 z motelu do Majkowac, tam skręciliśmy w kierunku Żabliaka i zarazem Parku Narodowego Durmitor. Przepiękna trasa widokowa prowadząca wspaniałymi górami. Najpierw jechaliśmy wzdłuż rzeki Tary i jej kanionu. Cudo widoki i zdjęcia na moście wysoko rozpiętym, pomiędzy skalnymi przyczółkami, a w dole głęboki kanion i rzeka.(trzeci na świecie pod względem głębokości). Żabliak to górskie miasteczko - centrum narciarskie. Tam postój na śniadanie i kawkę. Dalej przez Park Narodowy Durmitor. Uczta widokowa w blasku słońca – to trzeba zobaczyć! Przepiękne góry (droga porównywalna do przejazdów w górach Korsyki). Świeżo położony asfalt bardzo mały ruch. Zatrzymaliśmy się w połowie parku na następną gorącą herbatkę, bo wysoko w górach temperatury nie rozpieszczają. W dole cudowna toń jeziora, a w górze lazur nieba. Wąska droga wije się biegnąc półkami skalnymi, w końcowej fazie przebiega przez wiele nieoświetlonych, wykutych w skale, krętych tuneli. 10 km. za Niksicko miasteczku gdzie znajduje się Monastyr Ostrog przerwa na obiadek. Zamówienie przerosło nasze oczekiwania pod względem obfitości. Do monastyru wykutego w skałach nie podjeżdżamy, gdyż byliśmy w nim rok temu jadąc tędy do Albanii i Grecji . Śpimy ponownie w tym samym motelu – wymieniamy jedynie całkowicie pokrycie naszego śmierdnącego papierochami łoża. Wspaniały dzień pozostawiający w pamięci mnóstwo wspaniałych doznań widokowych!


dzień 13.- 2.10.08

Kolaśin > Mojkovac > Bijelo Polie > gr. z Serbią > Prijepolie > Użice > Valjevo > Śabać > Park Narodowy Fruśka Gora (20 km przed Novim Sadem).


Typowy szybki przejazd w drodze powrotnej do kraju. Nadal świetna pogoda, więc widoki z trasy wspaniałe, gdyż przemieszczamy się górzystymi terenami Czarnogóry i Serbii, a tu malowniczych krajobrazów bez liku. Po przebyciu tego dnia 540km śpimy na terenie Parku Narodowym Fruśka Góra w górskim motelu, 20 km przed Novim Sadem (39eur pok.2os.ze śniadaniem – na przełęczy przy drodze nr.21 )


dzień 14 - 3.10.08

Novi Sad > Subotica > Szeged > Keskemet > tu pożegnanie z Grzesiem, musi szybko wracać do kraju bo w sobotę wesele w rodzinie > Cserkesolo


Przez cały dzień wspaniała pogoda 24ºC ciepło jak w lecie. Po przyjeździe na miejsce moczenie dupek w wodach termalnych. Zachód słońca podziwiamy na basenach, a wieczorem biesiadka na tarasie naszego pensjonatu. Jest tak ciepło że siedzimy do nocy w koszulkach z krótkim rękawkiem, po północy zaczęło nieco kropić.


dzień 15 - 4.10.08

Cserkesolo


Totalne załamanie pogody, tylko 10ºC i pada, a my mamy dzisiaj dzień wolny od jazdy i motocykli, moczymy „dupki” w termalnych źródłach kompleksu basenowego w Cserkesolo, woda 34-37ºC!


Dzień 16 - 5.10.08

Cserkesolo > Keskemet > Balatonfoldvar > Keszthely > Heviz


Rano o 8.20 Romek opuszcza nasza kompanię musi jutro być w Łodzi. Tak postanowił po wczorajszych meldunkach pogodowych z Polski, dzisiaj ma mieć suchy przejazd na odcinku prawie 800km do Łodzi. Rzeczywiście po nocnych opadach rano było jedynie mocno zachmurzone lecz drogi już obeschły i widać że zapowiedzi pogodowe się potwierdzają! My spokojnie jemy śniadanko i myślimy nad dalszym przebiegiem naszej wyprawy , biorąc pod uwagę przeziębienie i katar Benka. Wykorzystując te same rokowania pogodowe na następne dni w rejonie Węgier i Słowacji przesłane nam z Polski podejmujemy decyzje że jedziemy na zachód w kierunku termalnego kurortu Hewiz położonego niedaleko Keszthely na południowym krańcu Balatonu. Startujemy o 10.00, im bardziej na zachód tym więcej słońca lecz bardzo zimno i wieje bardzo mocny polarny wiatr od północy! Wybieramy drogę: Cserkesolo > Keskemet > Dunafoldvar > Balatonfoldvar > tuz w jego okolicy z Szantod przepływamy Balaton promem (1690 forintów za moto + 2osoby; 1EUR = 235 forintów) Po drugiej stronie odwiedzamy miejscowość Tihany. Około 8 km na zachód od Balatonfüred w wody Balatonu wrzyna się półwysep. Przy swoich 5 km długości i 3 km szerokości jest równie miniaturowy jak cała nadbalatońska kraina, jednak bogactwem i pięknem krajobrazu oraz rangą zabytków znacznie przerasta swe niewielkie rozmiary. Pierwsza wzmianka o Tihany pojawiła się liście fundacyjnym opactwa z 1055 r. W XI w. król Andrzej I osadził tu benedyktynów, budując dla nich wcześniej kościół i klasztor. W średniowieczu (XI–XIV w.) na półwyspie osiedlili się również mnisi prawosławni, którzy na wschodnim stoku grodziska, na skraju dzisiejszego Gödrös, wykuli w bazaltowym tufie pustelnicze cele. Dziś wydrążone w 20-metrowej ścianie skalne pustelnie – Remetetelep – są absolutnym unikatem w tej części Europy. W XIII w. obok opactwa benedyktyńskiego wzniesiono zamek obronny, który w czasach tureckich stał się twierdzą kresową. Turcy nigdy go nie zdobyli; został zburzony dopiero przez Habsburgów. Dalej już pn/zach brzegiem tego wielkiego jeziora o wapiennej wodzie i szaro zielonkawej toni dojeżdżamy aż do Keszthely i po następnych 6km jesteśmy w termalnym kurorcie Heviz. Znajdujemy zakwaterowanie na miejscowym kempingu w sympatycznych kwaterach o wysokim standardzie (22.5 EUR od os ze śniadaniem) szybciutko udajemy się do termalnych wód znajdujących się w startym kompleksie kąpielowym na środku wielkiego stawu zasilanego termalnym źródłem znajdującym się na jego dnie. Już za czasów Rzymian znano cudowne właściwości tutejszych wód. Bardzo osobliwe miejsce i ciekawy sam pobyt , gdyż można swobodnie pływać w gorących wodach jeziora pomiędzy liliami wodnymi i innymi egzotycznymi roślinami, a przed sobą podziwiać pływające tam również kaczki i inne ptactwo. Woda o temp. od 28- 32ºC. Wieczorem dostajemy niezbyt miłą wiadomość, Romek miał awarię i to taką sama jak Benek za Rieką. Stoi w Hyżnem z uszkodzonym łożyskiem w tylnej przekładni (BMW R1150 R) wyciekł olej zniszczyło simmering, zatarło łożysko – czeka na busa aby podjął go z granicy i dowiózł do Łodzi! Po telefonicznych ustaleniach z Jackiem Warzyszyńskim (tej zimy byliśmy razem w Ameryce Pd.) przyjmują opcje że wyładują motocykl w Częstochowie tak aby można było go tam naprawić i aby udało się tego dokonać przed planowanym wyjazdem Romka do Krempnej na Zakończenie Sezonu Motocyklowych Podróżników. Wieczór bardzo zimny, Benek leczy swoje dolegliwości przeziębieniowe, my spacer po kurorcie połączony z kameralna kolacją.


dzień 17 - 6.10.08

Heviz > Sumeg > Zirc > Pannonhalma > Gyor > granica Słowacka > Velki Meder


Pogoda wspaniała i postępuje znaczne ocieplenie. Ruszamy do Velkiego Mederu na Słowacji, chcemy zawitać w progi naszych przyjaciół Laury i Andreasa i jak zwykle wracając z jesiennej wyprawy pomoczyć „dupki” w tamtejszych źródłach termalnych. Z Heviz ruszamy w kierunku Sumeg, gdzie znajduje się średniowieczny zamek rycerski i okazały barokowy klasztor Zamek Sümeg (Belváros) góruje nad miastem. Kiedy jedzie się na północ to wyrasta on po lewej stronie drogi. Wznosi się on na stożkowatym wzniesieniu o wysokości około 100 ÷ 150 m, tak że trudno go nie zauważyć. Zamek ten jest bardzo dobrze zachowany. Potężne baszty są otoczone kilkumetrowym murem. Wewnątrz zamku znajduje się dziedziniec, na którym często rozgrywane są turnieje rycerskie, pokazy walk, pokazy dawnych prac rzemieślniczych itp. W dole w miasteczku mieści się kościół i klasztor franciszkański. Kościół pielgrzymkowy wraz z klasztorem jest najstarszą budowlą po twierdzy w Sümeg. Jedynymi pozostałościami tego średniowiecznego kościoła jest drewniany ołtarz oraz statua św. Pieta. Budynek klasztoru został oddany do użytku w roku 1652. Budowle te oddano w posiadanie mnichów franciszkańskich. Następnie przekraczamy ciekawe pasmo górskie Eszaki Bakony z niezwykle ciekawymi krajobrazami jak na węgierskie ukształtowanie – można powiedzieć, że widoki podobne jak w naszych Beskidach i wjeżdżamy do Zirc. Dalej podążamy w kierunku Gyor podziwiając po drodze ruiny zamku Erterhazy, a następnie klasztor benedyktynów wpisany na listę UNESCO w Pannonhalma. Później centrum Gyor i o 17.30 jesteśmy w Velkim Mederze u Laury i Andreasa! Tu wielka niespodzianka Laura dosiada od już lipca swoją Hondę CBF 600 i przejechała już na niej ponad 3000km. Ostatnio jeszcze w czerwcu pojechała jako „plecaczek” z Romkiem i Grzesiem w Alpy. Jak zwykle miłe przyjęcie i wieczorne degustacje wina wytwarzanego przez Andreasa! Riesling smakował wybornie, a biesiadkę połączoną z motocyklowymi opowieściami zakończyliśmy po północy!


Dzień 18 i 19 – 7-8.10.08

Velki Meder


Totalna laba i pławienie się w gorącej wodzie termalnych źródeł tutejszego kompleksu basenowego. Temperatura wody 34-38ºC, powietrza 22-23ºC


Dzień 20 9.10.08

Velki Meder > Velkie Zamki > Zwoleń > Preszov > Bardiejov > Krempna -530km


Wspaniały przejazd bocznymi drogami górzystej Słowacji w blaskach słońca i cudownej kolorystyce jesieni. Niektóre odmiany klonów przypominały wyglądem i barwą ognistą kulę! Postanowiliśmy dokonać tego przejazdu, nie wjeżdżając na tzw. „na czerwono zaznaczone drogi na mapie”. Późnym wieczorem dojechaliśmy do naszej bazy zlotowej, już po polskiej stronie w miejscowości Krempna na terenie Beskidu Niskiego.(obszar pomiędzy Beskidem Sądeckim, a Bieszczadami, niegdyś zamieszkiwany przez Łemków). Jutro w tym miejscu będzie miał miejsce pierwszy dzień zlotu pt: Zakończenie Sezonu Podróżników Motocyklowych - Krempna 2008, którego jak co roku Ja z Gosią jesteśmy organizatorami, a będzie to już 15 edycja imprezy kończącej, lub otwierającej podróżniczy motocyklowy sezon. Tu zakończyła się nasza jesienna wyprawa pt: W poszukiwaniu słońca „Bałkany 2008” Przebyliśmy bezpiecznie drogę prawie 5500km i o dziwo przeciwdeszczówki założyliśmy tylko pierwszego dnia naszej podróży, mając na całej trasie wspaniałą, powiedział bym: motocyklowa pogodę!


Dzień 21-23 10-12.10.08

Krempna - miejsce naszego spotkania


Wieś lokowana na prawie magdeburskim w I połowie XV wieku jako niemiecka kolonia Krummbach (niem. krumm - krzywy, zakrzywiony + niem. bach - potok; tak wygląda właśnie Wisłoka w miejscu gdzie lokowano osadę).

Wieś założył Mikołaj Stadnicki, która do połowy XVII wieku pozostawała częścią kompleksu dóbr hr. Stadnickich. Mikołaj zmarł w 1510 r . i dobra te odziedziczył kasztelan sanocki Andrzej Stadnicki. Po śmierci, jego synowie - Marek i Mikołaj Stadnicki podzielili między siebie w 1554 roku posiadłości ojca. Właścicielami tych ziem do 1663 roku byli Stadniccy, gdyż właśnie w tym roku dobra podzielono pomiędzy Aleksandra Tymienieckiego i Stadnickich. W końcu XVII wieku dobra żmigrodzkie wraz z Krempną przejęli Wiśniowieccy, Kolejnymi właścicielami byli Wiśniowieccy, Radziwiłłowie (np. Karol Radziwiłł), Józef Bobowski, Stanisław Grzembski, Józef Zubrzycki, Józef i Anna Cichońscy, Dankiewiczowie, Jan Lewicki i Józef Kalasenty Dankiewicz Potuliccy (np. Franciszka Potulicka}. W 1457 i 1657 roku stacjonowały tu wojska węgierskie, które zniszczyły znacznie Krempną.

W roku 1849 wieś opanowała wielka epidemia cholery, a jej nawrót nastąpił w roku 1873. Do 1914 wieś liczyła 1200 mieszkańców. 7 września 1939 r., walki z nacierającymi od południa niemieckimi kolumnami pancernymi toczył tu batalion Obrony Narodowej Rzeszów. Powstała tu od początku wojny przez Hałbów, Hutę Krempnińską trasa przerzutowa zwana Korytarz, która istniała do końca okupacji. W październiku 1939 roku, już po zajęciu przez Niemców Krempnej, zjawiła się we wsi ukraińska delegacja, która oświadczyła, że: była Polska, ale już jej nigdy nie będzie. Panowali Polacy, ale teraz już nie będą nigdy. Polaczki dwacet (20) lat kręcili nam językami a teraz kręcić nie będą[1]. W październiku 1939 powołano jeszcze ukraińską administrację za przyzwoleniem Niemców i do szkół jako obowiązkowy wprowadzono język ukraiński. Posterunek policji w Krempnej obsadzony był 12 ukraińskimi funkcjonariuszami dowodzonymi przez niemieckiego komendanta. Ten teren obejmowała Placówka AK Żmigród Zimorodek z dcą sierżantem Józefem Przybyłowskim Zdzisławem .

25 kwietnia 1943 r. gestapowiec Wilhelm Schuhmacher na cmentarz do Nowego Żmigrodu sprowadził 16 kalekich Łemków, Romów, Żydów i ich rozstrzelał. Patrole AK Antoniego Zawadzkiego Teresy urządzały różne akcje, np. zlikwidowały ukraińskiego komendanta posterunku w Krempnej. Po roku 1944 rozpoczęły się represje na Akowcach, których osadzano w więzieniach i w obozach lub wywożono na Syberię. Z Krempnej do ZSRR przesiedlono miejscowych Rusinów w okolice miasta Kałusza w obw. lwowskim. Z 10 tys. Rusinów zamieszkujących do 1939 gminę Krempna wysiedlono do roku 1947 ponad 80%. W lipcu 1946 nastąpił ostatni napad ukraińskich nacjonalistów z UPA na wieś.

W roku 1973 Krempna została ponownie siedzibą władz gminy.


Zakończenie Sezonu Podróżników Motocyklowych - Krempna 2008


Jako organizatorzy mamy przyjemność gościć naszych motocyklowych przyjaciół już na piętnastej edycji imprezy motocyklowej tym razem kończącą podróżniczy sezon 2008r.

Miejscem spotkania jest położona w Beskidzie Niskim miejscowość Krempna, a zakwaterowani będziemy w ośrodku wypoczynkowym „Pod Jodła” 38-232 Krempna i tam też w Karczmie Beskidzkiej odbędzie się główna biesiada zlotowa (tel: 0603 552808, 013 4463636, e-mail: podjodla.krempna@onet.pl ).


Program spotkania:


10 października - uczestnicy będą zjeżdżać na zlot i tego dnia tak jak zwyczajowo bywa każdy w momencie przyjazdu dostanie piwko i ciepłą strawę. Pozostałe dania, napoje i trunki będą wg. własnego życzenia i uznania do zakupu z karty!


11 października - śniadanie 8 - 8.30 – bułka i soczek na drogę i wyjazd o 9.00 na trasę wycieczki:

9.30- Dukla – Pałac Tarnowskich (muzeum historyczne) www.muzeum.dukla.com.pl

10.30-Bóbrka(skansen przemysłu naftowego im. Łukasiewicza), http://www.geo.uw.edu.pl/BOBRKA/index.htm

12.00-Iwonicz Zdrój- szklaneczka wody zdrojowej i dalej w drogę,

13.30-Łemkowski skansen w Zyndranowej, http://www.dukla.home.pl/archiwum/turystyka/zyndranowa/

14.30-Olchowiec (chyża łemkowska, drewniana cerkiew),

15.30- Kotań – (cerkiew),

16.00-Świątkowa Wielka – (cerkiew),

16.30-Świątkowa Mała (drewniana cerkiew),

17.00-Ożenna – (cmentarz I wojna),

17.30- Krempna- powrót do bazy zlotu

18.00- Główna biesiada- regionalna strawa, czyli spory prosiak po łemkowsku - do podziału 70kg świniaka, oraz biesiada przy muzyce regionalnej do późnego wieczora. Jeśli uczestnicy będą chcieli bawić się w jej taktach dłużej to zrobimy jak zwykle zrzutkę dla grajków (cztery godziny opłacone) ! Pozostałe dania, napoje i trunki będą wg. własnego życzenia i uznania do zakupu w bufecie.


12 październikaśniadanie, msza w miejscowej drewnianej cerkwi (obecnie kościół katolicki) – później w Krempnej odwiedzimy cmentarz z I wojny i muzeum miejscowej fauny i flory pt. cztery pory roku w Beskidzie Niskim.


Rys historyczny regionu:

Osadnictwo w rejonie Beskidu Niskiego sięga odległych czasów. Od dawnych czasów przez przełęcze karpackie wiodły uczęszczane trakty handlowe z północy na południe Europy. Pierwsze wzmianki o osadach na Pogórzu i Podkarpaciu pochodzą z XI-XII w. Osadnicy przybywali z terenów nadwiślańskich w doliny Dunajca, Białej, Wisłoki. Ziemie podkarpackie, na ogół zarośnięte nieprzebytymi lasami, były początkowo w całości własnością króla. Od XI wieku zaczęły się nadania na rzecz klasztorów, biskupstw, a także świeckich feudałów. Wielka aktywizacja kolonizacji zaczęła się za panowania Kazimierza Wielkiego, stwierdzono bowiem niebezpieczeństwo w zajmowaniu granicznych terenów przez obce plemiona. Na terenie łemkowszczyzny pierwszymi lokacjami były wsie: Łosie, Ropica Ruska (obecnie Ropica Górna), Biczarowa, Tylicz, Libuszowa. Wsie lokowane były na prawie niemieckim, a ludność która je zasiedlała była przeważnie polska. Kolejnym etapem osadnictwa stanowiła wędrówka na północ pasterskich ludów bałkańskich. Ludność ta , zwana Wołochami, zajmowała się pasterstwem, do czego nadawały się słabsze górskie gleby. Do tego celu zaczęto specjalnie lokować nowe wsie na prawie zwanym wołoskim - dostosowanym do pasterskiego trybu życia Wołochów. Łemkowie - bo tak zostali nazwani mieszkańcy obecnego Beskidu Niskiego, oraz wschodniej części Beskidu Sądeckiego zachowali język ruski, jednak ulegali wpływom kultury górali polskich i słowackich. Powiązanie kultury pierwotnej przybyłych ludów oraz miejscowych zwyczajów spowodowało wykształcenie się swoistej kultury zwanej łemkowską.


Łemkowszczyzna do 1914 r.

W zasadzie nie ma żadnych informacji o tym, w czyim władaniu była, praktycznie niezamieszkała, Łemkowszczyzna w pierwszym tysiącleciu. Od początku istnienia państwa polskiego toczyły się spory o te tereny z Rusią. Przez kolejne kilka wieków wraz z rozbiciem dzielnicowym Polski tereny przechodziły z rąk do rąk, dodatkowo skomplikowane zależnościami rodowymi i materialnymi. Wiek XIV przyniósł ostateczne przyłączenie Łemkowszczyzny do Polski. Czas niepokoju i udręki nastąpił dla mieszkańców Beskidu Niskiego w okresie XVI - XVII wieku, kiedy to górskie tereny nękane były przez bandy rabusiów, zwanych tołhajami. Nadchodziły one z południa, określano je jako węgierskie, gdyż Słowacja była wtenczas pod panowaniem Węgier. Najazdy tołhajów nasiliły się w okresie Potopu Szwedzkiego, jednak same wojska szwedzkie nie zdołały dotrzeć na te tereny.

W wieku XVIII Łemkowszczyzna stała się terenem partyzanckich działań konfederatów barskich z wojskami rosyjskimi. W roku 1769 wojska konfederackie przebywały na leżach zimowych między Grabiem a Jaśliskami. Dla miejscowej ludności było to bardzo uciążliwe, ponieważ spadł na nią ciężar wyżywienia ludzi i dostarczenia paszy dla koni. Jednocześnie towarzyszyły temu różne nadużycia i samowole żołnierzy, które nie ominęły również wsi polskich. Konfederaci założyli obozy warowne, z których największy był w Grabiu, inne w Radoszycach, czy w Barwinku. Jednak główne bitwy zostały przez konfederatów przegrane, co spowodowało całkowitą ich klęskę. Śladem walk konfederackich są istniejące do dziś okopy wojskowe. W czasie wojny konfederackiej Łemkowie sympatyzowali z Rosjanami, byli im bliżsi językiem i wyznaniem.

Wiek XIX to okres kształtowania się świadomości narodowej ruskiej. Wcześniej nie była ona jeszcze wykrystalizowana. W drugiej połowie XIX wieku nastąpiły działania Ukraińców mające na celu włączenie ziem Galicji wschodniej jak i przyległych jej terenów. O ile z Galicją nie było większych problemów, tak z Łemkowszczyzną musiano użyć bardziej wyrafinowanych sposobów. Szykanowano więc partie i zrzeszenia działające na Łemkowszczyźnie, aby wymusić decyzję dołączenia się do Ukrainy. Taki stan utrzymał się do Pierwszej Wojny Światowej


Okres i Wojny Światowej i bitwa gorlicka

Po wybuchu I wojny światowej pierwsze walki w Beskidzie Niskim rozpoczęły się we wrześniu 1914 r., kiedy Rosjanie zaatakowali oddziały austro-węgierskie. W wyniku działań wojennych, podczas których zniszczeniu uległo wiele wsi, front ustalił się na linii Ciężkowice - Gorlice - Konieczna - Bardejov. 2 maja 1915 roku armie austro-węgierskie rozpoczęły ofensywę na pozycje wojsk carskich, która zakończyła się całkowitą klęską wojsk rosyjskich. Bitwa ta przeszła do historii jako "bitwa gorlicka" i była największą na froncie wschodnim I wojny światowej. Bitwa gorlicka ze względu na rozmiary ofiar po obu stronach (ok. 20 tys. zabitych i 80 tys. rannych) nazywana jest przez historyków wojskowości "Małym Verdun". Zarówno w armii rosyjskiej, jak i austriackiej walczyli naprzeciw siebie Polacy jako obywatele państw zaborczych. Stąd wzięło się powiedzenie: "Brat strzelał do brata, syn do ojca". Echa tamtej bitwy od czasu do czasu dają znać o sobie w postaci kul i odłamków szrapneli odnajdywanych przez okolicznych rolników w polach. Operacja gorlicka zakończyła się 22 czerwca zajęciem Lwowa i wyparciem Rosjan z Galicji.

Dla uczczenia poległych rozpoczęto w 1915 roku budowę cmentarzy wojennych. Innym motywem było stworzenie swoistego pomnika zwycięstwa. Łącznie powstało 401 cmentarzy, z czego na terenie Beskidu Niskiego znalazło się ponad 140. Budowę cmentarzy prowadził Oddział Grobownictwa Wojennego przy dowództwie okręgu wojskowego "Galicja Zachodnia". Obszar prowadzenia akcji został podzielony na 11 okręgów cmentarnych. Łącznie akcja objęła 60 829 poległych. Z szacunkiem dla pokonanego przeciwnika obok żołnierzy austriackich, chowano także Rosjan. Powstały więc liczne mniej, lub bardziej monumentalne cmentarze rozrzucone w rejonie większych potyczek. Często powstawały w terenie górskim, z wykorzystaniem różnych materiałów budulcowych. Swoistą ich cechą jest różnorodność, nie było dwóch identycznych cmentarzy. Na terenie Łemkowszczyzny dużą liczbę cmentarzy zaprojektował Dusan Jurkovic, słowacki architekt, kierownik gorlickiego okręgu cmentarnego, austriacki porucznik Hans Mayr, polski rzeźbiarz Jan Szczepkowski, niemiecki budowniczy Anton Műller.

http://www.odyssei.com/forum/index.php?showtopic=88774


Opis niektórych obiektów przewidzianych do zwiedzenia:


Zabytkowy zespół pałacowo – parkowy w Dukli

Zabytkowy zespół pałacowo -parkowy z II połowy XVIII wieku, w którym mieści się Muzeum Historyczne, jest najokazalszym obiektem w pejzażu architektonicznym Dukli. W ciągu wieków budowla ta przechodziła trzy fazy gruntownej przebudowy, zmieniając kształt, styl i wielkość.

Około połowy XVI wieku powstał tu zamek renesansowy, prawdopodobnie za sprawą ówczesnego dziedzica Dukli, Jana Jordana, herbu Trąby. W następnym stuleciu zamek popadł w ruinę. Dopiero w latach 1636 - 1638 staraniem nowego właściciela, Franciszka Bernarda Mniszcha, starosty sanockiego, kasztelana sądeckiego (brata carycy Maryny) został odbudowany w obrębie nowożytnej fortyfikacji bastionowej w typie włoskiego “palazzo in fortezza”. Pracami wykończeniowymi zajął się, między 1696 a 1709 r., jego wnuk Józef Wandalin Mniszech.

Kolejny okres przebudowy wiąże się z ostatnim sukcesorem z linii dukielskiej Mniszchów - Jerzym Augustem Wandalinem, marszałkiem nadwornym koronnym, kasztelanem krakowskim i jego żoną Marią Amalią (Amelią) z Brühlów (córką Henryka Brühla, ministra skarbu na dworze Augusta III). Mniszchowie wzorując się na modzie francuskiej podjęli prace budowlane, przekształcające warownię w założenie pałacowo-parkowe. Rozbudowano wtedy pałac w kierunku zachodnim, podwyższono o jedną kondygnację i nakryto dachem mansardowym. Główną fasadę zwrócono ku zachodowi, przez co zmieniono oś założenia z południowej na zachodnią. Równocześnie po bokach pałacu stanęły - częściowo na dawnych bastionach - dwie trapezoidalne oficyny. Przed elewacją frontową urządzono półkolisty dziedziniec, a po przeciwnej stronie założenia ogród, wzorowany na symetrycznych zarysach ogrodów francuskich o układzie tarasowym z parterami wodnymi i kwiatowymi, ciągami alejowymi i układem osi widokowych. Nie zabrakło w nim wspaniale wkomponowanych rzeźb figuralnych, mostków na groblach i teatru. Park ten był jednym z piękniejszych w Polsce. Całość założenia otoczono ogrodzeniem murowanym z bramą wjazdową na osi pałacu. W ten sposób powstała późnobarokowa rezydencja magnacka w stylu francuskim, w typie “entre cour et jardin”.

W latach 1764 - 1778 pałac należał do ważnych ośrodków życia kulturalnego, towarzyskiego i politycznego w ówczesnej Polsce. Duszą środowiska była utalentowana muzycznie i artystycznie, spokrewniona z arystokracją austriacką Amalia Mniszchowa. Po śmierci Jerzego i Amalii Mniszchów (spoczęli w krypcie kościoła p.w. Marii Magdaleny w Dukli, którego byli fundatorami) ich córka Maria Józefa Szczęsnowa Potocka w 1779 r. sprzedała rodową rezydencję wojewodzie wołyńskiemu Józefowi Kantemu Ossolińskiemu.

Na przełomie XVIII i XIX wieku Dukla była w posiadaniu Stadnickich. Helena Stadnicka wniosła w posagu majętność dukielską Wojciechowi Męcińskiemu - potomkowi XVII-wiecznych dziedziców Dukli. Kolejny właściciel pałacu - Cezar Męciński wraz z synem Adamem podjął w 1875 r. prace związane z przebudową pałacu. Wprowadzone wówczas zmiany w podziale pomieszczeń parteru, dodanie balkonów, galeryjki, ganku wspartego na filarach od strony wschodniej, obramowań okien w elewacji zachodniej i neogotyckich okien w elewacji wschodniej, spowodowały zatarcie oryginalnych cech budowli. Męcińscy, przez wprowadzenie elementów typowych dla ogrodów angielskich, także przeobrazili park nadając mu naturalistyczny wygląd.

W 1925 r. pałac przeszedł na własność rodziny Tarnowskich. Pomimo, że w wyniku II wojny światowej obiekt uległ zniszczeniu, a wyposażenie rozproszeniu, to kompleks zachowuje swe walory historyczno-artystyczne i należy do cennych zabytków polskiej kultury narodowej.

Muzeum w Dukli dała początek wystawa ukazująca Operację Karpacko-Dukielską 1944 roku - jako największą bitwę górską w czasie II wojny światowej. Wystawę zorganizowano w 1964 roku w ramach obchodów 20. rocznicy bitwy dukielskiej. Z inicjatywą powstania tej wystawy, jak również organizacji Muzeum w pałacu mniszchowskim wystąpiła grupa działaczy PTTK z Krosna, Rzeszowa i Dukli.

Z organizacją Muzeum w Dukli łączyło się przede wszystkim podjęcie odbudowy zniszczonego przez działania wojenne i późniejsze zaniedbania zabytkowego zespołu pałacowo - parkowego. Początkowo w jednym, odremontowanym pomieszczeniu na parterze w oficynie południowej zorganizowano wystawę broni, oporządzenia i ekwipunku żołnierskiego zebranego z pól bitewnych wokół Dukli. W 1968 roku wystawę rozbudowano i urządzono już w trzech pomieszczeniach na parterze oficyny północnej. W tym samym roku została podporządkowana Muzeum w Krośnie, jako Oddział Wojskowy w Dukli. Kierownikiem Oddziału Wojskowego, a później dyrektorem Muzeum w Dukli została Irena Okólska.

Samodzielność organizacyjną uzyskało Muzeum dopiero 1 marca 1972 roku - otrzymało wtedy nazwę Muzeum Braterstwa Broni w Dukli i statut jako muzeum regionalne, podporządkowane pod względem merytorycznym Muzeum Okręgowemu w Rzeszowie.

W 1975 roku Muzeum przejęło od Skarbu Państwa zespół pałacowy /środkowy budynek - korpus główny, dwie oficyny „A" i „B" oraz dziedziniec/. Obiekty po wykwaterowaniu lokatorów z oficyn zostały poddane remontowi, który zakończono we wrześniu 1984 roku. Wówczas to, w 40. rocznicę Operacji Karpacko - Dukielskiej (nazywanej inaczej dukielsko-preszowską), otwarto wystawę w środkowym budynku pałacowym, na I i II piętrze, pod nazwą: „Operacja dukielsko-preszowska 1944 roku na tle wydarzeń II wojny światowej". W latach 1979-1982 Muzeum przejęło również od Skarbu Państwa na własność 11 hektarowy park i gospodarstwo ogrodnicze, co umożliwiło scalenie kompleksu pałacowo-parkowego. W dalszym ciągu część zaplecza gospodarczego użytkowana jest przez Oddział Fabryki Mebli w Krośnie, a sad pałacowy przez Nadleśnictwo Państwowe w Dukli. W zabytkowym parku z XVIII wieku, będącym integralną częścią zespołu pałacowego, sukcesywnie prowadzono prace zabezpieczeniowo-konserwacyjne starodrzewia oraz prace konserwatorskie przy obiektach architektury parkowej /kaplica grobowa, lodownia/.

W 1986 roku Muzeum otrzymało nowy statut nadany przez Wojewodę Krośnieńskiego, mocą którego podniesiono i podporządkowano Wydziałowi Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Krośnie, któremu podlegało do 31 grudnia 1999 roku. W 1991 roku zostało przekształcone w Muzeum Historyczne - Pałac w Dukli, a od 1 stycznia 1999 roku jest jednostką organizacyjną Powiatu Krośnieńskiego.


Skansen - Muzeum Przemysłu Naftowego im. Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce


Jest obiektem unikalnym w skali światowej. Na tym skrawku polskiej ziemi narodziła się gałąź przemysłu, która w II połowie XIX w. popchnęła świat w kierunku niebywałego dotąd rozwoju cywilizacyjnego.

Jest rzeczą niezaprzeczalną, że podwaliny pod ten niespotykany rozwój dał Polak Ignacy Łukasiewicz, a Polska stała się kolebką przemysłu naftowego.

Żyjemy w epoce dynamicznego rozwoju nauki i techniki. W wyniku tego technologie i konstrukcje tradycyjne wypierane są sukcesywnie przez nowe generacje. A przecież te tradycyjne budowle, maszyny i urządzenia są niepodważalnymi dowodami ciągłości rozwoju nauki i techniki, stanowią dorobek wielu pokoleń naukowców i przemysłowców.

Ocalić od zniszczenia i zapomnienia, zgromadzić i otoczyć opieką rzeczowe dokumenty rozwoju przemysłu naftowego, wyeksponować i pokazać młodym pokoleniom, całemu polskiemu społeczeństwu ogromny naukowy i przemysłowy dorobek polskich nafciarzy - taka idea leżała u podstaw zorganizowania Skansenu - Muzeum Przemysłu Naftowego. Cel ten najlepiej mógł być spełniony na terenie czynnej do dziś, najstarszej w świecie kopalni ropy naftowej w Bóbrce. Zachowały się tam bowiem autentyczne obiekty i dokumenty - świadectwa historii rozwoju przemysłu naftowego od jego narodzin po dzień dzisiejszy.

Idea budowy Muzeum powstała jeszcze za życia I. Łukasiewicza, pod koniec XIX w. Doczekała się realizacji w 1060 roku, kiedy to z okazji Jubileuszu 1000-lecia Państwa Polskiego powołany został Komitet Opiekuńczy Budowy Skansenu Naftowego.

W skład Komitetu weszli dyrektorzy większości jednostek organizacyjnych przemysłu naftowego. Tworzyła go także niewielka grupa osób, którzy bezinteresownie, z pietyzmem rozpoczęli gromadzenie unikalnych urządzeń, narzędzi, sprzętu, ksiąg, czasopism, map, fotografii i wielu innych dokumentów, opracowywali projekty i scenariusze ekspozycji.

Środki finansowe na budowę Skansenu przekazywane były z funduszy zakładowych jednostek przemysłu naftowego. Ta formuła spontanicznej budowy szybko wyczerpała się. pod koniec 1961 roku opiekę merytoryczną i agendy formalnoprawne przejęło Stowarzyszenie Naukowo-Techniczne Inżynierów i Techników Przemysłu Naftowego. Funkcję te spełniało za pośrednictwem Głównej Komisji ds. Budowy Muzeum Przemysłu Naftowego.

W 1972 r. SITPNiG wykupiło od prywatnych właścicieli około 20 ha terenu, na którym zlokalizowano Muzeum, od tego czasu stało się jego hipotecznym właścicielem. Budowa otoczona została opieką zakładów całego sektora naftowego, pod patronatem Ministerstwa Górnictwa i Energetyki, Ministerstwa Przemysłu Chemicznego oraz podlegających im zjednoczeń Wspólnym wysiłkiem ludzi i instytucji stworzono przybytek kultury technicznej, który jest ważnym narzędziem wychowania obywatelskiego i technicznego młodych pokoleń, wspaniałym pomnikiem przeszłości, skarbnicą gromadzącą dorobek polskiej myśli technicznej.

Muzeum Naftowe to obiekt, który jest rzeczowym argumentem naszego pierwszeństwa w historii światowego przemysłu naftowego. Młode pokolenia uczyć się tu będą poszanowania tradycji, w myśl stów historyka dziejów ojczystych Kazimierza Wóycickiego:

"Starej przeszłości nie godzi się mieć w poniewierce, bo kto poniewiera swoją przeszłością - nie może budować pomyślnej przyszłości".

W bogatej historii naszego narodu wielu znakomitych Polaków dało początek rzeczom wielkim i niezniszczalnym. Wśród nich niewątpliwie poczesne miejsce zajmuje Ignacy Łukasiewicz ― magister farmacji, pionier światowego przemysłu naftowego.


Muzeum-Skansen Kultury Łemkowskiej w Zyndranowej


Wieś położona w Beskidzie Niskim, w powiecie krośnieńskim, nad granicą Polski ze Słowacją. Zabudowania rozciągają się w malowniczej, otoczonej wzgórzami dolinie rzeki Panna (dawna nazwa Sołotwyna). Rejon Zyndranowej- rozległe masywy leśne, łąki, trawiaste zbocza, cenne pod względem przyrodniczym i krajobrazowym- wchodzi w skład Jaśliskiego Parku Krajobrazowego.

W trakcie, długich dziejów, wieś rozwijała się na styku kultur i grup etnicznych. Żyli tu w koegzystencji Łemkowie, Żydzi, Cyganie, a każda z tych grup wniosła swój wkład w rozwój osady. Do II wojny światowej, w liczącej 180 rodzin wiosce, elementem dominującym byli Łemkowie, lud pastersko-rolniczy, znakomicie przystosowany do gospodarowania w surowych warunkach klimatycznych i geograficznych Beskidu. W trakcie swej, wielowiekowej historii, Łemkowie wytworzyli oryginalną kulturę materialną i duchową, różniącą się od kultur innych grup etnicznych zamieszkujących Karpaty. Jej niepowtarzalne cechy, osobliwy nastrój, widoczne są zarówno w architekturze sakralnej, mieszkalnej i gospodarczej, jak też w rzemiośle, strojach, zwyczajach i innych dziedzinach życia.

Podczas I wojny światowej na Łemków spadły represje austriackie. Około 2 tys. osób, głównie inteligencji-księży, nauczycieli, urzędników aresztowano i osadzano w obozie „Tallerchof Graz” niedaleko Wiednia. Znaczna ich część nigdy już nie wróciła do rodzinnych domów. Kolejny akt dramatu rozegrał się za okupacji. Większość młodzieży łemkowskiej wywieziono na roboty przymusowe do Rzeszy. I wreszcie epilog tragedii. W latach 1945- 1946 pod pozorem likwidacji zaplecza Ukraińskiej Powstańczej Armii, przymusowo wysiedlono, głównie na Ukrainę tysiące Łemków. Pozostałych w ramach akcji „Wisła” w 1947 roku, przesiedlono na tzw. ziemie odzyskane.

Rozproszeni po Polsce i świecie, dyskryminowani przez władze państwowe, odważnie bronili swojej tożsamości nie poddali się procesom asymilizacyjnym. Obecnie, w zmienionych realiach politycznych w kraju, Łemkowie mogą wreszcie mówić pełnym głosem, domagać się praw przysługujących mniejszościom narodowym. Ich sytuacja pozostaje trudna, daremnie upominają się o zwrot zabranych przez państwo lasów i gruntów, o uznanie roszczeń będących skutkiem akcji "Wisła".

Usiłują ocalić od zagłady kulturę, język, tradycję, relikty budownictwa i wszelkie ocalałe pozostałości swej historii. W 1968 roku Teodor (Fedor) Gocz, z pomocą grona działaczy społecznych, urządził w zabytkowej, rodzinnej zagrodzie Izbę pamiątek Kultury Łemkowskiej. Przez lata gromadzono w niej przedmioty związane z historią Łemków, zmagano się z nieżyczliwością urzędników i władz, przeżywano porażki i upokorzenia, m. in. barbarzyńską akcję wysadzania w powietrze pomnika, postawionego obok zagrody ku czci poległych w II wojnie światowej. Dzięki uporowi i ofiarności Teodora Gocza i społeczności łemkowskiej, izba pamiątek przekształcona została w muzeum- skansen.

Obecnie zespół muzealny tworzą: chałupa mieszkalno-gospodarcza, koniusznia, chlewik, dom- świetlica, spichlerzyk, wiatrak, kaplica, kuźnia cygańska, konstrukcja traka (piły), żuraw studzienny oraz elementy współczesne: pomniki ku czci ofiar Tallerhofu i obozu w Jaworznie. Zabytkowe obiekty pochodzą z końca XIX i początków XX wieku. Oryginalne jest ich wyposażenie: sprzęty, narzędzia rolnicze, meble, wyroby rzemiosła, stroje, dzieła sztuki ludowej. W budynku koniuszni urządzona jest wystawa historyczna- są tu pamiątki z I i II wojny światowej, głównie broń, mundury, sprzęty wojskowe. W świetlicy prezentowana jest sztuka łemkowska, a wokół zagrody- rzeźby będące efektem organizowanych w skansenie plenerów. Wystawa narzędzi i wyrobów kowalskich znajduje się w kuźni. Poza skansenem stoi stara chata żydowska, jedyna ocalała w tym regionie Polski. Tam również urządzono ekspozycję- judaików.

Przez wiele lat muzeum miało charakter społeczny, w 1996 roku przeszło pod opiekę Muzeum Okręgowego w Krośnie lecz od 1 stycznia 1999 roku opieki tej zostało pozbawione. Zmaga się więc z poważnymi problemami finansowymi grożącymi likwidacją placówki.

Co roku, w czerwcu Towarzystwo na Rzecz rozwoju Muzeum Kultury Łemkowskiej w Zyndranowej organizuje na terenie skansenu święto kultury i tradycji „Od Rusal do Jana”, wspierane finansowo przez Ministerstwo Kultury i Sztuki.

Dzięki pomocy Ministerstwa wydawany jest także kwartalnik muzealny „Zahoroda”. Muzeum, jedyne tego rodzaju w Polsce, cieszy się dużą popularnością, odwiedzają je tysiące turystów z kraju i zagranicy. Jego istnienie wzbogaca kulturę narodową, stanowi tez element integrujący łemkowską diasporę.


Uwaga: informacje te mogą zawierać błędy, przekazuję je z internetowych opisów!


12 październikapowrót do domu, do naszej „Chałupy na Górce” w Międzyrzeczu Górnym


Pogoda nad wyraz dopisała, gościło podczas imprezy 64 uczestników na 27 motocyklach!

Program sobotniej wycieczki został w całości zrealizowany, a zlotowa biesiada po konsumpcji wspaniałego świniaka, trwała do nocy przy dźwiękach lokalnej, łemkowskiej kapeli z Komańczy.


Około południa pożegnaliśmy ostatnich uczestników i podążając w blaskach słońca i kolorach jesieni przez Żmigród, Gorlice , Nowy Sącz, Rabkę, Suchą Beskidzką, wraz z przyjaciółmi motocyklowymi: Grzesiem i Danusią, oraz Krzysiem i Alą o 17.30 dotarliśmy do naszej Chałupy na Górce w Międzyrzeczu Górnym!

Od wyjazdu minęło 23 dni podczas których przebyliśmy prawie 6000km

Bezpiecznie i wspaniale zakończyliśmy następną wyprawę!


Podsumowanie:


Dobiegł do końca tegoroczny motocyklowy sezon. Chociaż będziemy jeszcze w tym roku niejednokrotnie dosiadać naszych sprzętów , to praktycznie nasze motocyklowe wyprawy i podróżnicze przechodzą w tym sezonie już do historii. Zakończenie Sezonu Podróżników Motocyklowych - Krempna 2008 również przeszło już do historii, a zaszczyciło go swoją obecnością 64 motocyklistów i motocyklistek. Pogoda wspaniale dopisała więc zwiedzając ten cichy i mocno związany z naturą zakątek Polski mogliśmy sycić naszą motocyklowo-podróżniczą duszę! Kolory jesieni w blasku słońca w połączeniu z pięknem Beskidu Niskiego, oraz ciekawy region związany z kulturą łemkowską i burzliwymi dziejami jakie objęły ten teren na przestrzeni XX w., nie dawały czasu na nudę. Myślę że również nasze towarzyskie spotkania w dwa kolejne wieczory, połączone z zabawą w taktach regionalnej muzyki w wykonaniu miejscowej kapeli i konsumpcją smacznego świniaczka, pozostaną nam na długo w pamięci! Dziękuję wszystkim naszym motocyklowym przyjaciołom za tak liczne przybycie, za wiele humoru, bez waszego udziału nie byłoby tej wspaniałej atmosfery jaką tworzymy na tych spotkaniach! Jestem pewien że podczas rozmów przy piwku powstało wiele nowych koncepcji i pomysłów dotyczących wypraw motocyklowych, które będą miały miejsce w przyszłym sezonie 2009. Już teraz zapraszamy wszystkich na rozpoczęcie sezonu które będzie miało miejsce w kompleksie pałacowym Kurozwęki w dniach 17-19 kwietnia 2009 r. Pamiętajmy jedynie o zachowaniu kameralności naszych imprez i że ilość miejsc jest ograniczona, tak więc nie możemy zapraszać zbyt wielu nowych uczestników, aby nie zatracić charakteru naszych spotkań i doprowadzić do otwartej motocyklowej imprezy jakich wiele w każdym zakątku naszego kraju! My mamy również swoje plany podróżnicze na następny sezon: objazd wokół morza śródziemnego, zrealizować nieodbytą, rumuńską część obecnej wyprawy i połączyć ją z Mołdawią i Ukrainą, jesienią Pireneje połączone z Hiszpanią i Portugalią. To plany , a co z tego wyjdzie to czas pokaże!


Pozdrawiamy i życzymy wiele bezpieczeństwa i wyobraźni na motocyklowych szlakach!


Uczestnicy wyprawy i organizatorzy spotkania – Wojtek i Małgosia BMW

e-mail: wojtekbmw@op.pl

www.wimdokolaswiata.pl